nicko nicko
585
BLOG

Jezus - 100% człowieka, 100% Boga

nicko nicko Rozmaitości Obserwuj notkę 3

 (Łk 9,28b-36): Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie! W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili o tym, co widzieli.

Mamy dzisiaj do czynienia z fragmentem Ewangelii, który przedstawia jedno z najbardziej tajemniczych wydarzeń z życia Jezusa.

Jan Paweł II powtarzał często żartobliwie, że w górach czuje się bliżej Nieba, a więc i bliżej Boga. Jakby na to jednak nie patrzyć – to właśnie w górach Biblia bardzo często umiejscawia wydarzenia, w których Bóg oznajmia człowiekowi coś ważnego. Mamy górę Synaj, gdzie Mojżesz otrzymał od Boga Dekalog. Mamy Karmel, na którym Eliasz dostrzega zapowiedź narodzin Maryi. Dziś natomiast czytamy o górze Tabor, gdzie trzech uczniów podąża za swoim Mistrzem, by usłyszeć coś, co już na zawsze ukierunkuje ich sposób myślenia o Nim.

Jezus w obecności Piotra, Jakuba i Jana przemienia się, tzn. ukazuje zewnętrznie swoją boską naturę, a po Jego bokach stają wspomniani już Mojżesz i Eliasz. Świadczy to o kompletności Objawienia. Nie będzie już więcej proroków, Chrystus to zapowiadany Mesjasz. Znów stają więc na górze, a głos z Nieba oznajmia trzem poczciwym rybakom znad Jeziora Galilejskiego: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!

I to chyba najważniejsza lekcja z dzisiejszej Ewangelii – Jezus jest prawdziwym Mesjaszem, synem Boga. Zyskuje ona jednak jeszcze większą wartość, gdy przytoczymy kolejny cytat: Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie.

Jest taki film Ostatnie Kuszenie Chrystusa Martina Scorsese, który bardzo mocno akcentuje ludzką naturę Zbawiciela. Film w swoim czasie miał charakter skandalizujący i pewnie do dziś znajdą się ludzie, którzy postrzegają go jako demoniczną herezję, głównie ze względu na jedną ze scen, w której anioł w postaci małej dziewczynki przychodzi do ukrzyżowanego Jezusa, zdejmuje zeń cierniową koronę, opatruje rany i mówi Twój Ojciec jest Bogiem Miłosierdzia, nie kary. Zobaczył Twoje cierpienie i spytał mnie <<Czy nie jesteś Jego Aniołem Stróżem? Idź i ocal Go, cierpiał wystarczająco.>> (…) Skoro ocalił syna Abrahama, myślisz, że swego nie chciałby ocalić?

Następnie mały aniołek zabiera Jezusa z Krzyża i daje mu szczęśliwe życie i rodzinę. W rzeczywistości jednak cała sytuacja okazuje się być wizją, a dziecko szatanem. Chrystus opiera się pokusie i umiera na Krzyżu, spełniając wolę Ojca.

Warto jednak film obejrzeć i przy okazji dzisiejszej Ewangelii poddać rozważaniu fakt, że o swojej boskiej mocy i mesjańskiej misji Jezus musiał się jakoś dowiedzieć, że musiał wzrastać w zrozumieniu i woli jej spełnienia. Rozważał ją na pewno na modlitwie, ale niezwykłe wydarzenie z góry Tabor staje się okazją by trochę podpytać Mojżesza i Eliasza o to, jak dokładnie wszystko ma się dokonać. Można snuć domysły, jednak logika podpowiada, że nie czyniłby tego będąc pozbawionym natury ludzkiej.

Tymczasem wspólnotę Chrześcijańską aż do Soboru Chalcedońskiego w 451r. niszczyły nieustanne spory o to, czy Chrystus był tylko Bogiem czy także człowiekiem. Czy jego dwie natury łączyły się i oddziaływały na siebie czy też nie. Na Taborze głos Boga nie pozostawia wątpliwości To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie! Z drugiej strony ten sam Jezus, kto wie, może z pewnym ludzkim lękiem i obawami dopytuje niebiańskich wysłanników o swoją misję.

Dzisiaj więc dowiadujemy się przede wszystkim, kim jest Chrystus. Bogiem i człowiekiem. I o ile o tym drugim wiedzieli apostołowie, a o pierwszym dowiedzieli się szczególnie właśnie poprzez przemienienie, to my raczej często mamy na odwrót – o boskiej naturze Chrystusa wiemy doskonale, ale trudno nam uwierzyć, że naprawdę był też stuprocentowym człowiekiem.

Na koniec chciałbym Wam jeszcze zaakcentować jedną rzecz. Przemienienie było swego rodzaju przedsionkiem Nieba. Rzeczy, które się tam dokonały musiały być jednak niezwykle ciężkie w opisie. Zresztą w ogóle język Biblii jest jaki jest… trochę encyklopedyczny – przeważnie relacjonuje wydarzenia dosyć beznamiętnie – tak, że nie zawsze zdajemy sobie sprawę jak mocny ładunek emocjonalny niesie ze sobą konkretny fragment. Trudno się zresztą dziwić, skoro Ewangelię spisywali nie poeci, ale rybak, celnik czy lekarz. Dzięki temu Pismo Święte jest uniwersalne, a zadaniem ludzi danej epoki jest odczytywać je językiem czasów, w których przyszło im żyć.

Jednym z takich ludzi był wybitny pisarz i poeta Roman Brandstaetter, który dolewa wrzątku do biblijnej esencji i wyciąga z niej pozornie nieobecną moc przekazu. Pozwolę sobie zacytować jego poetyczną interpretację Przemienienia Pańskiego, skróconą nieco, ale dającą obraz niezwykłości wydarzeń z Taboru.

Słońce zaszło.
Ciemność zaległa góry.
Apostołowie szybko i szeptem
odmówili wieczorną modlitwę
i znużeni drogą ułożyli się do snu
i natychmiast usnęli. I spali.
A Jezus modlił się.
Otaczał się zewsząd swoją modlitwą
jak chmurą, która z początku
szczelnie Go okrywała,
potem zaczęła rzednąć,
rozcieńczać się, rozpływać,
aż rozpłynęła się
i odsłoniła niewidzialne światło
w kształcie Jezusowej postaci,
coraz jaśniejsze, ognistsze i oślepiające.
(…)

Apostołowie poczęli niespokojnie poruszać się.
Przez ich zamknięte powieki
wdzierała się kłująca jasność.
Przecierali sobie oczy, mrużyli je
bezskutecznie zasłaniali dłońmi,
a nawet ramionami.
Wydawało się im, że przespali poranek,
a nawet południe.
Zerwali się nagle z ziemi.
Przed nimi stała ognista białość.
Bali się na nią patrzeć.
Z blasku chwały wyłonili się dwaj mężowie
i stanęli obok Jezusa
i stanowili trójcę mężów
według praw troistości,
które Elohim nadał tej ziemi.
Stali więc Jezus, Mojżesz i Eliahu.
(…)

Apostołowie ujrzeli zarys jakiegoś miasta
było to niewątpliwie Miasto Święte,
a ze źródła tego miasta poczęły wyrastać
olbrzymie ramiona krzyża
z przybitym do niego chlebem, który
krwawił krwią i światłem,
(…)

A wtedy ku przerażeniu Apostołów,
którzy patrzyli na twarze z obłoku
odezwał się głos
i przyszło do nich słowo Elohim
i rzekło, a oni to słyszeli
"Ten jest Syn mój umiłowany,
w którym mam upodobanie.
Jego słuchajcie!"
Apostołowie podnieśli głowy
i ujrzeli nad sobą Jezusa.
Był już sam.
Wstańcie, nie bójcie się.
Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu
dopóki Ja nie zmartwychwstanę.

Szli.
Rabbi zabronił im opowiadać,
ale nie zabronił im przecież medytować.
Więc idąc wciąż medytowali
o nocy troistości,
o zmartwychwstaniu. (…)

Zainteresowanych zachęcam do zapoznania się z pełnym tekstem poematu oraz w ogóle twórczością Brandstaettera. Wszystkich Was za to proszę o pochylenie się nad Przemienieniem i wraz z Apostołami choćby krótką medytację o nocy troistości, Zmartwychwstaniu oraz o dwóch naturach Jezusa.

nicko
O mnie nicko

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości