Wśród osób decydujących o losach świata często można zaobserwować ignorancję wobec historii. Wojska NATO walczące w Afganistanie będą z punktu widzenia historii świata kolejną po brytyjskiej oraz rosyjskiej próbą podbicia tego azjatyckiego państwa.
Tak się nie da. Doświadczają tego kolejni najeźdźcy. Ktoś może jednak powiedzieć, że tym razem ludność jest prześladowana przez Talibów, a Amerykanie i ich sojusznicy mają poparcie legalnego rządu afgańskiego. Nie negując dobrych intencji oraz celów NATO, uważam że nikt siłą nie będzie w stanie tam cokolwiek zmienić. Zwłaszcza, gdy siłą nazywamy regularną armię, która głupieje przy partyzanckim anarchiźmie w walce. Rozwiązanie siłowe przypomina tu odcinanie głów smoka. Gdy odetnie się jedną na jej miejcu wyrastają dwie kolejne.
Dlatego zaryzykuję twierdzenie, że nie ma rozwiązania afgańskiego problemu, które moglibyśmy zastosować w tej chwili, i które zadziałałoby od razu. Może warto jednak rozpocząć pewne kroki, które z pewnością będą miały pozytywny skutek. Proponuję organizować wyjazdy dla młodzieży na zachodnie uniwersytety. Może dałoby się wykształcić kadrę, która będzie organizować wolne media, struktury lokalnej administracji.
Sądzę też, że należy rozmawiać z Talibami. Niezależnie od tego, czy są terrorystami, czy też nie. Może powinniśmy złożyć im ofertę? Może nie są aż tak ideowi, może tak naprawdę chcą kasy?
